Brak bogatych opowieści o pienińskich zbójnikach wypełnił Michał Słowik-Dzwon. W świetnej powieści Turowy róg opisuje on dzieje Maćka Dziedziny-Wiwra ze Szczawnicy. Ten pobożny i „honorny” zbójnik, napadający na dwory i klasztory, przeżył 100 bukowców, by trafić do cesarskiej armii.Bardzo zdawkowe są wzmianki o pienińskich zbójnikach. Źródła wymieniają kilku, którzy się w tych stronach pojawiali, spośród nich historyczny Baczyński spod Tylmanowej. Nie zniechęciło to jednak „pienińskiego barda”, Michała Słowika-Dzwona. Ten góral ze Szczawnicy, rozczytany w Tetmajerze i Witkiewiczu, w swojej pośmiertnej spuściźnie pozostawił wysokiej klasy „pienińską epopeję” Turowy róg.
Bohaterem tej powieści jest, zapewne fikcyjna, postać zbójnika Maćka Dziedziny-Wiwra – postać w niczym nie ustępująca Janosikowi. Corocznie na wiosnę Maciek dobywał stary, turowy róg, by ze szczytu Jarmuty zwołać swoich kompanów. Bazowali na polance wśród lasów Radziejowej, z pięknym widokiem na Pieniny i Tatry. Tam też, przestrzegając zbójnickiego obrzędu, przyjmowali nowych kompanów i przygotowywali łupieżcze wyprawy. Zawsze „honorni”, pełni humoru, na swój sposób pobożni, dawali się we znaki okolicznym panom, klasztorom i co bogatszym gospodarzom. Aż w końcu, po rozlicznych perypetiach i zdradzie kompana, wpadli w ręce austriackich sądów. Rozprawa Maćka w Nowym Sączu to gotowy materiał na kapitalną scenę filmową. Dzięki wstawiennictwu swej kochanicy, ułaskawiony od najwyższego wymiaru kary, przeżył 100 uderzeń bukowym kijem, wymierzone mu na oczach jego szczawnickich krajan. Nim w pełni ozdrowiał został przymusem wcielony do austriackiego wojska.
W tę opowieść Słowik-Dzwon wpisał fikcyjną historię pojawienia się w Szczawnicy kamiennej figury Matki Bożej Różańcowej, zwanej zbójnicką. Figura ta, niedawno odnowiona, stoi dziś w pobliżu Dworca Autobusowego. Wedle wersji Słowika, kapliczka miała się tu znaleźć w wyniku oszustwa jednego ze zbójników, który „sprzedał” ją pod Kieżmarkiem nieświadomemu Szczawniczaninowi.